Dryfujemy

To zabawne – pisać dziś, 28 grudnia roku Pańskiego 2017 ten felieton wiedząc, że przeczytacie go dopiero w przyszłym roku. Można jednak uznać rozsądnie, że ostatni dzień roku jest czysto umowny; jesteśmy umówieni na używanie kalendarza gregoriańskiego. Wystarczy przypomnieć sobie, że cała masa ludzi na tej ziemi posługuje się innymi kalendarzami, swoje końce i początki roku obliczając według innych reguł. Długo by wymieniać, więc wspomnę jedynie Chińczyków, Żydów, Hindusów. Dla nich nasz Nowy Rok jest zwyczajnym dniem.

Jednak siła myślowego nawyku jest potężna i nakazuje uznać, że w sylwestrowy wieczór coś się kończy. Stąd ta nasilona potrzeba podsumowań, rankingów i innych wygibasów. Gdzie nie zajrzę, tam jakaś lista „naj”. Biją się o naszą uwagę: najlepszość, najgorszość, namądrzejszość, najgłupszość, najładniejszość, najbrzydszość i jeszcze inne naje, a wszystkie siebie warte. Mam na myśli to, że każda taka najość jest niczym więcej, niż subiektywną opinią autora najlisty. Ergo jest odbiciem jego stanu umysłu, gustu i osobowości, a nawet bieżącego nastroju. Z tego punktu widzenia znalezienie się na takiej liście jest wydarzeniem losowym. Jeżeli ktoś zobaczy swoje nazwisko na liście najmądrzejszych, niech nie popada w pychę, bo wszystko jest względne. Nie warto też pogrążać się w zwątpieniu, jeśli odnajdziemy siebie na topie w rankingu najgłupszych. To tylko losowe echo, odbite od strumienia cudzych myśli.

Skoro już wiemy, jak podejść do podsumowań, to pora na przepowiadanie przyszłości. I od razu zaznaczam, że w żadne przepowiednie nie wierzę, ale wierzę w konsekwencje. (Niektórzy zaś całkiem odwrotnie, o czym można się przekonać, prześledziwszy proces dekonstrukcji systemu, nazwany dla dowcipu „dobrą zmianą”.) Gdy się wierzy w konsekwencje, to w pewnym momencie należy obowiązkowo zacząć się bać. I ja się już boję, boję się różnych rzeczy, które w przyszłości staną się skutkami bieżących działań.

Podam tylko dwa przykłady, jakże jednak symptomatyczne. Po pierwsze, wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko spotkała się z przedstawicielami Polskiego Stowarzyszenia Duchowych Uzdrowicieli. W kontekście sytuacji w służbie zdrowia ten news, o ile jest prawdziwy (takie czasy, że już nikt nie wie, co jest faktem a co fejkiem), powinien nas wszystkich do głębi przerazić. Zwłaszcza, że uzdrowiciele nie ukrywają, że pragną, cytuję: „oswoić Ministerstwo z dobrodziejstwami tej formy terapii (…) że w końcu pacjenci będą mogli skorzystać z uzdrowicieli w służbie zdrowia” . Ratunku!

Drugi przykład działania w stronę katastrofy jest jeszcze w powijakach, na etapie planów. Ale znając zamiłowanie tych naszych podstarzałych chłopców do zabaw żołnierzykami, już można zacząć się trząść. Będzie tak, jak w Ameryce: „ (…)sąsiedzi Rossa usłyszeli strzały. Gdy wyszli na zewnątrz, zobaczyli zwłoki jego żony Iris leżące przed wejściem do mieszkania, a nad nimi 45-latka. Gdy zapytali, czy wszystko w porządku, mężczyzna miał wymierzyć w nich pistolet i powiedzieć „nie”.

W rzeczy samej jedynie Anglosasi mogą na widok zwłok pytać czy wszystko w porządku (are you OK?), ale to kwestia obyczaju i nie czyni różnicy. Samo strzelanie szybko przyjmie się u nas jako sposób załatwiania sporów, zastępując swojskie siekiery i sztachety. Plany rozszerzenia dostępu do broni palnej już powinny budzić grozę. Projekt przewiduje powołanie zbrojnej Agencji Bezpieczeństwa Ekologicznego, wyposażonej w uprawnienia większe niż policja i prokuratura razem wzięte… ratunku!

Na koniec jednak dobra nowina: Podobno pewien pan wraz z łaciatym kotem przeżyli siedem miesięcy dryfując w szalupie po nieznanych wodach. Panowie żywili się zupkami chińskimi, a porcja (dla dwóch) wynosiła pół paczki na dobę. Do tego okazjonalnie ryba. Zdjęcia pokazują, że dieta nie wyniszczyła ich zdrowia, oba stworzenia boże czują się świetnie. Dodać należy, że pan jest z pochodzenia Polakiem. (Wszakże jeśli chodzi o kota, brak jest danych co do narodowości.) Ta nowina jest dobra nie tylko dla producenta chińskich zupek, ale dla nas wszystkich, dryfujących w chybotliwej szalupie po nieznanych wodach Anno Domini 2018.

ANNA NOWAKOWSKA

Zdziwój Nowy, 2 stycznia 2018 r.